Hutson Shaun - Nemesis, Phantom Press Horror
s
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
SHAUN HUTSONNEMESISPosta� stoj�ca przed nim nie przypomina�a tej z sennych koszmar�w. �aden umys�, cho�by nie wiedzie� jak chory, nie m�g�by wymy�li� czego� takiego. �aden koszmar senny nie m�g�by by� a� tak przera�aj�cy.Posta� mia�a pe�ne sze�� st�p wysoko�ci i wa�y�a jakie� dwie�cie funt�w, a mo�e i wi�cej. Wielki m�czyzna. M�czyzna? Hacket zmieni� zdanie. Potw�r, kt�ry sta� przed nim, nie by� m�czyzn�.Tu��w monstrum zdawa� si� by� zbyt szeroki i zbyt ci�ki, by mog�y go utrzyma� nogi, nawet tak grube jak te, kt�re widzia� Hacket.Jego sk�ra by�a blada, przyciemniona jedynie czarnym ow�osieniem na przedramieniach, a ramiona zdradza�y wielk� si��.Nie mo�na czyta� Shauna Hutsona wi�cej ni� jedn� lub dwie minuty - to s� katusze!Daily ExpressW przygotowaniu kolejne ksi��ki tego autora:DZIE� �MIERCIWIDZIE� ZNACZY ZY�ZAB�JCASHAUN HUTSONNEMESISPrze�o�y�Zbigniew JankowskiPHANTOM PRESS INTERNATIONAL GDA�SK 1991Tytu� orygina�u NemesisRedaktorW�odzimierz UniszewskiOpracowanie graficzne Maria DylisIlustracja Rados�aw DylisCopyright � Shaun Hutson, 1989 � Copyright for the Polish editionby PHANTOM PRESS INTERNATIONALGDA�SK 1991Printed and bound in Great BritainWydanie IISBN 83-85432-63-9DLA BELINDY Z MI�O�CI�15 sierpnia 1940Zbli�a�y si�. Co do tego nie by�o w�tpliwo�ci.Podziemny korytarz wype�nia�o dudnienie, kt�re zdawa�o si� wydobywa� z ceglanych �cian. Narasta�o jak odg�os nadci�gajcej burzy.George Lawrenson wiedzia�, �e tunel, kt�ry w�a�nie szybko przemierza�, znajduje si� co najmniej pi��dziesi�t st�p pod White-hall, ale mimo to i tutaj mo�na by�o wyczu� wstrz�sy. Co jaki� czas z sufitu odpada�y kawa�ki tynku. Lawrenson strz�sn�� py� ze swojej kurtki i spojrza� do g�ry, kiedy nagle przygas�o �wiat�o.W podziemiach by�o jasno. Na powierzchni panowa�a ciemno��.Lawrenson u�wiadomi� sobie, �e taki stan rzeczy doskonale odzwierciedla anormalno�� cechuj�c� kilka ostatnich tygodni. Gdzie powinno by� ciemno, tam jest jasno. Gdzie powinno by� jasno, jest ciemno.Jedynie po�ary rozprasza�y mrok na powierzchni. Pali�y si� bomby zapalaj�ce zrzucone przez Luftwaffe, p�on�y domy i fabryki.Tak by�o co noc od dw�ch tygodni i nikt nie wiedzia�, jak d�ugo to jeszcze potrwa. Nad Londynem przelatywa�y niemieckie samoloty, zrzucaj�c bomby i zamieniaj�c miasto w gigantyczn� pochodni�.Lawrenson szed� dalej, �ciskaj�c akta w prawej r�ce. Za rogiem skr�ci� w nowy, d�ugi korytarz. �wiat�a nagle zgas�y i ponownie si� zapali�y.Bomby spada�y na nabrze�e.Coraz bli�ej.SHAUN HUTSONIle ludzi opu�ci rano stosunkowo bezpieczne stacje metra i odkryje, �e ich domy ju� nie istniej�, �e zosta�y zamienione w sterty osmalonych cegie�?Ka�dej nocy schodzili na peron stacji, aby sp�dzi� tam noc, �pi�c lub le��c i s�uchaj�c dudnienia dobiegaj�cego z g�ry. Rano wynurzali si� spod ziemi na podobie�stwo fali. Byli jak dusze uwolnione z piek�a. Tyle tylko, �e wspinali si� po schodach do piek�a.Wychodzili na ulice zas�ane ludzkimi szcz�tkami i zniszczonymi pojazdami.Ale na razie byli pod ziemi� jak gromada zaj�cy i mogli tylko czeka� i mie� nadziej�. I modli� si�.Lawrenson pomy�la� o swojej �onie. Jego dom po�o�ony by� na wsi, jakie� czterdzie�ci mil od stolicy. Nie obawia� si� o bezpiecze�stwo �ony. Rozmawia� z ni� przez telefon ka�dego wieczoru. M�wi�a mu, �e widzi krwaw� �un� nad stolic�, �e si� boi o jego bezpiecze�stwo. Co wiecz�r uspokaja� j�, a potem chroni� si� pod ziemi� jak jaskiniowiec, by przeczeka� nawa�nic�, jak� hitlerowskie lotnictwo rozp�tywa�o z nadej�ciem nocy.Dudnienie by�o coraz g�o�niejsze i �wiat�a przygas�y raz jeszcze, ale tym razem Lawrenson nie zwolni� kroku. Akta trzyma� blisko piersi, jak gdyby chcia� je ochroni� przed py�em z sufitu.Skr�ciwszy za rogiem, ujrza� dwie sylwetki, kt�re wynurzy�y si� przed nim.Lawrenson zawaha� si�. Uk�oni� si� zdawkowo pierwszemu z umundurowanych m�czyzn i si�gn�� do wewn�trznej kieszeni kurtki po przepustk�. Pozwoli� starszemu z m�czyzn przyjrze� si� dok�adnie ma�emu zdj�ciu, wklejonemu do dokumentu. M�czyzna spojrza� na fotografi�, potem za� na Lawrensona, jak gdyby chcia� si� upewni�, czy m�czyzna stoj�cy przed nim jest tym z przepustki. Wszystko by�o w porz�dku, wiec �o�nierz zwr�ci� si� w stron� drzwi, zapuka� i usun�� si� na bok, przepuszczaj�c Lawrensona.NEMESISZa progiem sta� trzeci umundurowany m�czyzna. Oficer. Sk�oni� si� uprzejmie i powr�ci� do sto�u, gdzie dwaj inni m�czy�ni pochylali si� nad map�.Mapy by�y tak�e na �cianach. Pok�j mia� oko�o dwudziestu st�p kwadratowych i zdawa�o si�, �e ka�dy jego cal pokryty jest mapami i diagramami.W powietrzu unosi� si� zapach kawy i dymu papierosowego.Lawrenson machn�� r�k�, jak gdyby chcia� odp�dzi� od�r. Ci, kt�rzy go nie znali, spojrzeli na niego zdziwieni, pozostali za� uk�onili mu si�. Nikt si� nie u�miechn��.Lawrenson odgarn�� w�osy z czo�a i zbli�y� si� do wielkiegp sto�u. Stali przy nim dwaj m�czy�ni schyleni nad map�. Gdy Lawrenson podszed� do nich, obaj spojrzeli na niego, a starszy m�czyzna uk�oni� si� z szacunkiem. Spojrza� na trzymane przez Lawrensona akta i obserwowa�, jak ten k�adzie je przed nim.Wszyscy pozostali ustawili si� dooko�a sto�u, jakby akta te wywiera�y na nich jaki� magnetyczny wp�yw. Tylko jeden starszy m�czyzna nadal siedzia� i przeciera� oczy, zanim ponownie za�o�y� okulary.Nad nimi ziemia dr�a�a pod gradem bomb.W podziemnym sztabie Winston Churchill zacz�� czyta� dokumenty, z�o�one w teczce oznaczonej kryptonimem "Genesis".SHAUN HUTSONJedenSamoch�d min�� motocykl zaledwie o kilka cali i Gary Sinclair skr�ci� gwa�townie, aby unikn�� zderzenia z p�dz�cym pojazdem.- Ty g�upcze - wrzasn��, ale samoch�d znikn�� ju� w mroku za zakr�tem.Gary wzi�� g��boki oddech. By� przera�ony i zarazem rozz�oszczony tym, co zasz�o. Czy�by kierowca go nie widzia�? Mo�e ten g�upiec by� zalany? Tak czy inaczej, to by�o bardzo blisko. Jeszcze par� cali i by�oby po nim. Motocykl dygota�, jak gdyby podziela� stan ducha kierowcy. Gary spojrza� odruchowo na kontrolk� poziomu paliwa. Wskaz�wka prawie dotyka�a zera. Bak b�dzie za chwil� pusty. Gary wymamrota� co� i zredukowa� gaz. Pomy�la�, �e je�li pojedzie wolniej i r�wniej, to mo�e dotrze do domu, zanim motocykl odm�wi pos�usze�stwa. Kiedy bra� go na pr�bne jazdy, by� pewien, �e bak przecieka. Brat, od kt�rego kupi� motocykl, zapewnia� go, �e nie ma si� czym przejmowa�."Nie ma si� czym przejmowa�" - pomy�la� zirytowany Gary, spogl�daj�c raz jeszcze na kontrolk�. Pozosta�o mu jeszcze pi�� mil do Hinkston i w�tpi�, czy uda mu si� dojecha�.Jak gdyby na potwierdzenie tych w�tpliwo�ci, maszyna zwolni�a i nic nie pomog�o dodanie gazu. Silnik zakaszla� pos�pnie i zgas�. Gary instynktownie wystawi� lew� nog�, aby utrzyma� r�wnowag�, gdy jego kawasaki stanie.Westchn�� zmartwiony i zsiad� z siode�ka. Potem opar� motocykl o �ywop�ot, kt�ry r�s� na poboczu, zdj�� kask i w�ciek�ym wzrokiem omi�t� motocykl. Przejecha� palcami po swoich d�ugich, br�zowych w�osach i przykucn�� obok pojazdu. Po chwili pomy�la�, �e w tej sytuacji nie ma sensu sprawdza� mechanizmu maszyny. Utkn�� pi�� mil od domu. Nie by�o innej rady, jak pcha� ten cholerny motocykl do miasta. Wyci�gn�� paczk� papieros�w z bocznej kieszeni sk�rzanej kurtki i zapali�, zaci�gaj�c si� g��boko.10NEMESISPotem chwyci� kierownic� i zacz�� prowadzi� motocykl. Jego kask ko�ysa� si�, wisz�c na manetce gazu.Od godziny wia� silny wiatr i w�osy Gary'ego splata�y si�. Gary musia� odgarnia� niesforne kosmyki. Przeklina� brata za to, �e sprzeda� mu ten motocykl. Droga do Hinkston zajmie mu godzin�, a masa motocykla sprawia�a, �e w�dr�wka by�a uci��liwa. Zatrzymywa� si� co kilkaset jard�w i bra� kilka g��bokich oddech�w.Wiatr by� przejmuj�co zimny, wi�c Gary by� zadowolony, �e w�o�y� pod kurtk� sweter. Co prawda, pchanie motocykla rozgrzewa�o, ale twarz by�a wystawiona na zimne podmuchy.Po obu stronach drogi drzewa chwia�y si� pod naporem wiatru. Ksi�yc skry� si� za zas�on� grubych chmur. Droga by�a pogr��ona w mroku. Po prawej stronie wznosi�y si� niskie wzg�rza, zas�aniaj�ce Hinkston. Nie by�o wida� z tego powodu blasku ulicznych �wiate� i zdawa�o si�, �e do miasta jest wi�cej ni� pi�� mil.Gary spojrza� na zegarek i stwierdzi�, �e jest prawie kwadrans po p�nocy. B�dzie musia� wsta� o sz�stej rano. Jeszcze raz przekl�� brata. B�dzie mia� szcz�cie, je�li dotrze do domu przed wp� do drugiej. W najlepszym razie b�dzie spa� cztery godziny. Chryste, jutro b�dzie z niego wrak. Pomy�la�, �e powinien zadzwoni� i powiedzie�, �e jest chory, ale porzuci� t� my�l. Praca w piekarni by�a pierwsz�, jak� podj�� po uko�czeniu szko�y, a by�o to przed dwoma laty. Nie jest �atwo znale�� prac�, wi�c nie m�g� sobie pozwoli� na grymaszenie. Osiemnastolatek po szkole, bez praktyki w zawodzie nie by� szczeg�lnie atrakcyjny dla pracodawc�w.Min�� zakr�t drogi. Wiatr musia� by� silniejszy, ni� my�la�. Gwizda� w wysokim �ywop�ocie, zawodzi�, jak gdyby kto� si� powiesi�. Gary z mozo�em posuwa� si� naprz�d; zgrza� si� pchaniem motocykla.Jakie� dwie�cie jard�w przed nim sta� samoch�d.Po prawej stronie drogi by�a jakby prowizoryczna zatoczka, taka wi�ksza przerwa w �ywop�ocie. Tam w�a�nie sta� pojazd. Mia� w��czone �wiat�a, a z rury wydechowej wydobywa� si� dymek.Gary u�miechn�� si�. Mo�e kierowca podrzuci go do Hinkston. M�g�by wepchn�� motor do baga�nika. Oczywi�cie, je�li facet si�11SHAUN HUTSONzgodzi. Przyspieszy� kroku, by dotrze� do samochodu, zanim odjedzie.Samoch�d wyda� mu si� jaki� znajomy.Jaki�...By� oko�o pi��dziesi�ciu jard�w od niego, gdy u�wiadomi� sobie, �e jest to ten sam samoch�d, kt�ry omal nie zepchn�� go wcze�niej w �ywop�ot.Gary poczu�, jak szybko ogarnia go z�o��, ale zaraz j� st�umi�. Je�li kierowca zgodzi si� go podwie��, to tamten incydent b�dzie mo�na pu�ci� w niepami��. Mo�e wspomnie� o tym podczas jazdy, ale tylko w formie �artu. Dlaczego mia�by robi� z tego problem?Zbli�aj�c si� do samochodu, u...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]