Homohistoria, tymczasowy
s
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->Teksty Drugie 2008, 5, s.51-63Masochistyczna homohistoria.Lektura berlińskiego SchwulesMuseum.Piotr Seweryn RosółRosółMasochistyczna homohistoriaPiotr Seweryn ROSÓŁMasochistyczna homohistoria.Lektura berlińskiego Schwules MuseumHomohistoriaversushistoria homoseksualizmuHistorii homoseksualizmu nikt chyba nie wyznacza cezury lingwistycznej z tejprostej przyczyny, e słowohomosexualitypojawia się po raz pierwszy w językuangielskim dopiero około roku 1890 pod piórem Charles’a Gilberta Chaddocka,tłumacza nowatorskiej wówczas, choć niepozbawionej uprzedzeń ksią ki Richar-da von Krafft-EbingaPsychopathia Sexualis.Wcześniej znajdziemyHomosexualitätw języku niemieckim w anonimowym tekście z 1869 roku. Havelock Ellis powia-da, e nie chodzi o nic innego tylko o „barbarzyński neologizm powstały z po-twornego pomieszania etymologii greckiej i łacińskiej”1. Gdy John Addington Sy-monds sięga pohomosexualityw jednym z listów z 1892 oznacza to, e słowo zaczy-na ju funkcjonować w uzusie epoki, jednak e potrzeba będzie dalszej dyskursy-wizacji seksualności w przestrzeni publicznej (a intensywność zapewni jej choćbypsychoanaliza), aby obok innych, licznych terminów takich, jak: sodomia, pedera-stia, inwersja seksualna, dewiacja etc., to właśnie „homoseksualizm” stopniowozyskał, dzięki swej precyzji deskryptywnej, pierwszorzędne znaczenie w opisierelacji erotycznej pomiędzy osobami tej samej płci. Potrzeba wprowadzenia no-wego słowa do całkiem bogatego przecie słownika ludzkiej seksualności oznaczate , e pod koniec XIX wieku zachodzi jakaś istotna zmiana w społecznym po-1Zob. C. SpencerHistoire de l’homosexualité. De l’Antiquité à nos jours,trad. parO. Sulmon, Le pré aux clercs, Paris 1995, s. 10.51Szkicestrzeganiu „trzeciej płci”, bo jeśli znane, by tak rzec, od momentu, gdy cokolwiekmo e być znane, zachowanie erotyczne nagle zyskuje nową nazwę, to ju wiado-mo: zdą yło nieco wcześniej w inny ni dotąd sposób zaznaczyć swą pozycję w struk-turze, odegrać całkiem niespodziewaną rolę w porządku symbolicznym, zaburzyćdotychczasowy model percepcji i wiedzy. A zresztą, zachodzi wówczas w ogóle istot-na zmiana w postrzeganiu seksualnościtout court,skoro ten sam Krafft-Ebing w ro-ku 1888 wprowadza równie kategorię „heteroseksualizmu”, bo nagle klinicznyopis „normalnych” zachowań erotycznych, a zwłaszcza oddzielenie normy od pa-tologii, wymaga nowego pojęcia do określenia znanych dotąd, choć nie na gruncienauki, praktyk i to samości. Od razu zatem na horyzoncie poznawczym historiiseksualności, a więc historii interpretacji kulturowych rozmaitych form erotyzmu,albo inaczej, jak powiada Michel Foucault, na gruncie systemu „władza-wiedza--rozkosz”2zarysowuje się wyraźna symetria pomiędzy homo- a heteroseksualizmem,albowiem oba terminy w procesie „medykalizacji seksualności” dą ącym do zu-pełnej, wyczerpującej klasyfikacji całej sfery ludzkiej cielesności, zyskują wartośćstabilną, zamkniętą, jednowymiarową, naukową właśnie. I oto dyskursy medycz-ne i jurystyczne konstruują to samość homoseksualisty:Dziewiętnastowieczny homoseksualista – pisze Foucault – zyskał osobowość: posiadałprzeszłość, historię i dzieciństwo, charakter, sposób ycia, a tak e morfologię wraz z nie-właściwą anatomią i być mo e zagadkową fizjologią […] Homoseksualizm okazał się jednąz postaci seksualności z chwilą, gdy z zakresu praktyk sodomicznych przeniesiono go naswego rodzaju androgynię wewnętrzną, na hermafrodytyzm duszy. Sodomita był odszcze-pieńcem, homoseksualista jest teraz gatunkiem.3Po tym „odkryciu” nie jest ju mo liwe funkcjonowanie w opisie historycznymjednostki ludzkiej bez jasno zdefiniowanej to samości seksualnej. Homoseksu-alizm zatem, dookreślony w tym samym stopniu, co heteroseksualizm, poddanyw ramach scjentyzmu dominacji i wykluczeniu, podobnie jak na gruncie chrze-ścijaństwa moralnemu osądowi, dopiero teraz mo e stać się obiektem refleksjio przeszłości, ale w przeciwieństwie do znacznie późniejszegoqueernie wprowa-dza „ró nicy”, nie odsyła w aden sposób do swej idiomatyczności, wyjątkowości,do to samości rozmytej, subwersji, transgresji, pokawałkowanego podmiotu, po-laryzacji pasywności i aktywności czy estetyki kampu, a tym samym nie mo e byćelementem strategii oporu wobec relacji władzy, impulsem do pisania „innej” hi-storii, kategorią dyskursu rewindykacyjnego i insurekcyjnego. Stąd paradoks:muzeum, które pragnie zaprezentować/wyprodukować „homohistorię”, dzieje ho-moseksualizmu pisane wreszcie przez nich samych, narrację niepodporządkowa-ną kategoriom narzucanym przez dominujący system władzy: Religię, Medycynę,Prawo, powinno w istocie stronić od historii homoseksualizmu. Dlaczego zatem2Zob. M. FoucaultHistoria seksualności,przeł. B. Banasiak, T. Komendant,K. Matuszewski, wstęp T. Komendant, Czytelnik, Warszawa 2000.Tam e, s. 45.523RosółMasochistyczna homohistoriaw Schwules Museum historia homoseksualizmu pozostawia tak liczne ślady, a seks,ciało, erotyka tak nieliczne? Dlaczego wa niejsze okazują się zakazy, opór, cenzu-ra, stłumienie a nie swobodna gra rozkoszy, pragnienia, uwodzenia? Dlaczego,innymi słowy, historię wcią rozpatruje się tu, w jawnej sprzeczności z samą na-zwą muzeum, w większym stopniu z perspektywy władzy dyskursywizującej sek-sualność, a nie środowiska, które tak wiele zrobiło, by uwolnić cielesność od re-presji narzuconych przez wspólnotę, a ró norodność upodobań seksualnych odprawa karnego? Dlaczego stworzona na grunciequeer theorytak e w zakresie nauko przeszłości koncepcja to samości nienormatywnej, historycznie zmiennej, nie-spójnej, tak nieśmiało toruje sobie drogę do muzeum? W tym miejscu wypadało-by ju zakończyć bez pointy wątek lingwistyczny, albowiem historia wspiera sięzazwyczaj na silniejszych fundamentach, nawet jeśli język, zwłaszcza w swym od-działywaniu performatywnym, jest stale obecny w jej rozwoju.Homoseksualizm zatem nie powinien mnie tu szczególnie interesować, skorozajmę się raczej berlińskim Schwules Museum, a więc muzeum pedalskim czyraczej muzeum pedałów ni muzeum homoseksualizmu. Nazwa nie pozostawiaadnej wątpliwości, ale jak się wnet oka e, jest ona jeśli nie całkiem myląca toprzynajmniej ułomna: sugeruje mianowicie, e nie chodzi tu w istocie o historięhomoseksualizmu czy homoseksualistów, a więc narrację w obrębie tradycyjnejakademickiej „wielkiej opowieści”, przeciwnie, stawką ma się okazać obliczonana konfrontację z tą pierwszą przeciwhistoria zaprzęgnięta do walki o sprawiedli-wość i do nowej polityki to samości, wsparta instrumentarium metodologicznymqueer theory, gay and lesbian studies.Stąd właśnie Schwules Museum:der Schwule–słowo, które najpierw miało wydźwięk zdecydowanie pejoratywny, przejęte na-stępnie z pełną afirmacją przez środowisko, zresygnifikowane, stało się co naj-mniej opisowe, a zdobyć ma stopniowo zdecydowanie pozytywną konotację. Toprzejęcie obraźliwego słowa z normatywnego języka opresora i umieszczenie gow kontekście dyskursu akademickiego w chwili, gdy p a m i ę ć kojarzona zesfragmentaryzowaną i hybrydyczną kulturą, z „miękką wiedzą” okazała się silnym,atrakcyjnym kontrapunktem dla historii, znakomicie oddaje sens nie tylko prze-mieszczeń semantycznych we współczesnej nauce o przeszłości, ale tak e wprowa-dzania coraz to nowych niejasnych i niepełnych kategorii w miejsce ustabilizowa-nej binarnej struktury, co staje się równocześnie wyrazem nowej etyki. Tyle kono-tacji wytwarzader Schwulejako właściwy ekwiwalent angielskiegoqueer,dla które-go polszczyzna jeszcze nie znalazła swojego4. Umieszczenieder Schwulew polu4A raczej w miejsce jednego stworzyła od razu kilka, które funkcjonują niemalrównorzędnie, m.in. zaproponowany przez Bła eja Warkockiegohomo niewiadomo.Ten termin ma jeszcze inną zaletę w kontekście tego, co piszę o Schwules Museum,zaletę, która w istocie jest jego wadą, mianowicie uniwersalizm. Pisze Warkocki:„Mo na sobie wyobrazić – choćby wirtualne – usunięcie tego kontekstu[homofobicznego] i ustawieniehomo niewiadomow semantycznej pró ni. Wtedyzyskujemy dodatkowy efekt.Homoznaczy człowiek, w samej rzeczy. A wdzisiejszym późnonowoczesnym paradygmacie pytania o jego konstrukcję/istotę53Szkiceinstytucji zawsze generującej politykę historyczną, instytucji silnie konserwatyw-nej, jaką z natury jest muzeum, zapowiada radykalne przeformułowanie wizji prze-szłości. Bo oto podrzędny, wyparty na margines Inny tradycyjnie uprawianej hi-storii, zarówno jeśli idzie o tematykę, jak i o wymuszony przez tę tematykę zwrotmetodologiczny, narzuca się jako wartość autonomiczna, kontestująca, krytyczna.Có z tego, e ka de muzeum skazane jest na nieustanną produkcję historii mo-numentalnej i estetyki wzniosłości?5Mo e po prostu, wchodząc do Schwules Mu-seum, nale y zrezygnować z binarnej struktury: historia dominującaversusprze-ciwhistoria, inaczej, historia homoseksualizmuversushomohistoria, esencjalizmw konfrontacji z akonstrukcjonizmem, a pespektywa mniejszościowa z uniwersa-lizującą na rzecz swobodnej gry interpretacji przekraczającej w równym stopniuobie perspektywy? Gdy rozziew między intencją (zakładam, e jest nią stworzeniehomohistorii) a realizacją (inkorporacja lokalnej mikrohistorii przez wielką uni-wersalną opowieść) okazuje się ra ący, lektura prowadzić musi do wewnętrznejdekonstrukcji. I słusznie – w ten sposób narracja historyczna wcią zadziwia i zmu-sza do sprzeciwu, nieuchronnie dryfuje w stronę niespójnej, niejasnej opowieści,gdzie czeka ją rozbiórka ustabilizowanych sensów i demonta znanych narzędzipoznawczych. W rezultacie ze wstępnego radykalnie wykluczającego „albo-albo”powstaje jakaś forma dramatycznej symbiozy: czy przeciwhistoria zostanie wchło-nięta przez historię tradycyjną, innymi słowy, Schwules Museum przez DeutschesHistorisches Museum, czy te , przeciwnie, homohistoria oka e się w rezultacieciągle stwarzają odpowiedzi zaczynające się – w kontekście nadkruszonegonowoczesnego pozornego uniwersalizmu – od kolejnych «nie wiadomo». Być mo ezatem w istocie współczesny człowiek tohomo niewiadomo?I jest to właściwaformuła dla opisania «miękkiego» ponowoczesnego podmiotu?”. Wadą jest tooczywiście, e zyskując pozorny uniwersalizmhomo niewiadomotraci operatywność,a jego desygnat specyfikę, lokalność, idiomatyczność. Podobne zagro enie –wchłonięcia, inkorporacji, a co za tym idzie neutralizacji «inności» w obrębie «tegosamego» zauwa am w koncepcji Schwules Museum, gdy chodzi ju nie o podmiot,lecz o historię, o czym szerzej za chwilę” (B. WarkockiHomo niewiadomo. Polskaproza wobec odmienności,Sic!, Warszawa 2007, s. 11-12).554Bo nawet Muzeum ydowskie w Berlinie projektu Daniela Libeskinda, którezdaniem Naomi Stead, stanowić miało „model dla współczesnego muzeumhistorycznego jako instytucji krytycznej, zaanga owanej nie tylko w upamiętnianiei estetyczne przedstawienie przeszłości, ale w krytykę samego aparatuhistoriograficznego” okazało się, zdaniem Ewy Domańskiej, „monumentalnąprzeciw-Historią”, „klasyczną historią w awangardowej formie”. Stawka byłaoczywiście o niebo wy sza ni w przypadku Schwules Museum – chodziło bowiemo „narrację architektury” dekonstruktywistycznej, która miała zaprezentowaćawangardowe, niekonwencjonalne ujęcie przeszłości, konkurencyjne i krytycznewobec dyskursu dominującego, a nie o samą koncepcję stałej wystawy poświęconejhistorii ydów. Zob. E. DomańskaMonumentalna przeciw-Historia (Muzeumydowskie Daniela Libeskinda)w: tej eHistorie niekonwencjonalne. Refleksjao przeszłości w nowej humanistyce,Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 2006.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]