Hudson Jan - Dwie tajemnice(1), harlequin
s
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jan Hudson
Dwie tajemnice
1
PROLOG
Jackson obudził się z krzykiem. Serce waliło mu jak młotem. Przekręcił się na
drugi bok i wyciągnął rękę, lecz łóżko było puste. Wiedział, że dziewczyna musiała
wyjść już dawno, a jednak obszedł cały apartament, wołając ją po imieniu. Niestety
o tym, że kiedyś tu była, świadczyły jedynie dwa kieliszki szampana stojące na
nocnym stoliku.
Jackson zaklął pod nosem i chwycił za słuchawkę.
- Panna Emory już się wymeldowała, proszę pana - poinformowała go
telefonistka.
- Wymeldowała? Kiedy? - spytał.
- Nie wiem, proszę pana. Połączyć z recepcją?
- Tak.
Ponownie zaklął i nerwowo spojrzał na zegarek. Była już dziesiąta. Olivia
miała nad nim co najmniej trzy godziny przewagi.
Dziesiąta? Nigdy nie sypiał tak długo. Potem przypomniał sobie, że ubiegłej
nocy prawie nie zmrużyli oka. Nie dało się ukryć, że miał zupełnego kręćka na
punkcie Olivii. Do tej pory nie spotkał kobiety, która wywarłaby na nim tak
ogromne wrażenie.
Od pierwszej chwili, kiedy się poznali - jako świadkowie na ślubie Irish
Ellison i Kyle'a Rutledge'a - wiedział, że ma do czynienia z kimś absolutnie
wyjątkowym.
Kłopot w tym, że po prostu... nie mógł się do niej dopchać. Ciągle otaczał ją
tłum ludzi, a jej najwyraźniej to nie przeszkadzało. Kiedy próbował ją odciągnąć na
bok, w ostrych słowach poradziła mu, żeby spadał. Ale to go nie powstrzymało.
Wiedział, że Olivia Emory jest stworzona dla niego.
2
Chciał ją zabrać ze sobą do Teksasu. Na pewno by to zrobił, gdyby nie
uciekła. Ale przed nim nie tak łatwo uciec.
Chwycił spodnie od smokingu, wciągnął je i włożył buty. Znowu zaklął, bo
nie mógł znaleźć spinek do mankietów. Wyjął z szafy pulower z nadrukiem „Dallas
Cowboy", narzucił go na siebie i pobiegł do windy.
Na ulicy złapał taksówkę. Śnieg padał jak cholera. Szofer, zgodnie z
życzeniem, pognał na lotnisko i uczciwie zarobił dodatkowe dwadzieścia baksów.
W niczym to jednak nie pomogło. Samolot Olivii odleciał dwie godziny temu.
Resztę lotów wstrzymano ze względu na śnieżycę. Jackson usiłował wynająć
śmigłowiec, ale nikt nie latał w tak paskudną pogodę.
Powrotna jazda do hotelu trwała o wiele dłużej. Jackson miał wrażenie, że
ktoś mu złamał obie nogi i porzucił w ciemnym dole.
Życie jest dziwne, filozofował po drodze. Przecież w gruncie rzeczy Olivia,
chociaż bardzo ładna, wcale nie była w jego typie. Zwłaszcza jeżeli chodzi o
inteligencję. Ukończyła kilka fakultetów i miała tytuł naukowy. On zaś, we
własnym przekonaniu, był głupi jak stołowa noga. A jednak ta kobieta wprost go
oszołomiła.
Zatem zdarzały się wyjątki.
Po ślubie Kyle'a widywał ją przez cały weekend. Choć początkowo się
boczyła, wyczuwał, że i on nie jest jej obojętny. Zachowywała jednak pozory. Pod
pewnym względem przypominała mu pannę Culbertson, nauczycielkę z trzeciej
klasy.
Kiedy poprosił Olivię do walca, nie pozwoliła mu się zbliżyć bardziej niż na
długość ramienia. Nagle wszystko się zmieniło. Zadrżała i złożyła głowę na jego
szerokiej piersi.
- Wyjdźmy stąd po cichu - zaproponowała. - Wyprowadź mnie z tej sali.
- Źle się czujesz? - zapytał.
Przecząco pokręciła głową.
3
Nie pytał o nic więcej. Złożył to na karb swego szczęścia. Wciąż mu
powtarzano, że był w czepku urodzony. Tanecznym krokiem poprowadził ją do
bocznego wyjścia. Kilka ulic dalej znaleźli cichą restaurację, w której spędzili
uroczy wieczór przy kolacji i szampanie.
Jackson opowiadał Olivii różne anegdoty tylko po to, żeby słyszeć jej śmiech.
Wprost uwielbiał, kiedy się śmiała. Nigdy przedtem tak długo nie rozmawiał z
żadną dziewczyną.
Kiedy wrócili do hotelu, ośmielił się ją pocałować. Zrobił to w windzie. Jak
gdyby nigdy nic poszli do jego pokoju. Tam spędzili upojną noc. Niewiarygodną.
Fantastyczną.
Rankiem Olivia znikła, natomiast Jackson pogrążył się w rozpaczy.
Na zewnątrz było potwornie zimno, a on dopiero teraz zauważył, że wyszedł z
hotelu bez płaszcza. Szlag by to wszystko trafił!
Nie miał ze sobą nawet klucza, więc podszedł do recepcji. Portier podał mu
jakąś kopertę.
- Co to? - zapytał Jackson, robiąc marsową minę.
- Wiadomość dla pana.
Jackson przebiegł wzrokiem list. Słowa zatańczyły mu przed oczami. Zaklął,
zmiął papier i jak szalony pognał do windy.
Musiał dotrzeć do Waszyngtonu, nawet gdyby w tym celu musiał wynająć
odśnieżarkę.
4
ROZDZIAŁ PIERWSZY
To był błąd, pomyślała Olivia, siedząc na tylnej ławce kościoła w Dallas
wśród tłumu ślubnych gości.
Niepotrzebnie dała się namówić na ten przyjazd. Śluby bywały niebezpieczne.
Gdyby przypadkiem nie wpadła do Austin i nie spotkała się z Irish, na pewno by jej
tu nie było.
Ujrzała go, gdy jako świadek stał tuż przy ołtarzu. Wtedy odżyły dawne
wspomnienia. Oszukiwała się przez półtora roku. W gruncie rzeczy jej uczucia
wcale się nie zmieniły.
Drażnił ją zapach kwiatów, szepty i pokasływania gości. Miała ochotę uciec.
Wstała, lecz oto muzyka zagrała głośniej i wszyscy też podnieśli się z ławek. Za
późno. W drzwiach kościoła ukazała się pierwsza druhna.
Olivia dostała gęsiej skórki. Czuła na sobie wzrok Jacksona. Na pewno już ją
zauważył. Wbrew sobie odwróciła głowę i popatrzyła w jego stronę. Mrugnął
okiem. No tak! Kto, poza Jacksonem Crowem, miałby czelność flirtować w czasie
ślubu?! Pewnie tak samo by się zachowywał, gdyby był panem młodym...
A żeby cię pokręciło! - pomyślała Olivia. Pluła sobie w brodę, że tu
przyjechała. Nie szukała żadnych wymówek. Bądź co bądź była psychologiem... no,
niedługo nim zostanie. Dobrze zdawała sobie sprawę, że przyleciała tutaj jak
przysłowiowa ćma do lampy, zwabiona światłem Jacksona. Chciała znów go
zobaczyć.
Potrząsnęła głową, żeby odpędzić niepotrzebne myśli, i popatrzyła na pannę
młodą. Eve Ellison, młodsza siostra Irish, przecudnie wyglądała w prostej satynowej
sukni, ozdobionej skromną koronką. Matt Crow, młodszy brat Jacksona, z
niezwykłą czułością spoglądał na oblubienicę. Olivia miała łzy w oczach. Irish
5
[ Pobierz całość w formacie PDF ]