Hud - 1963, westerny westerny
s
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
00:02:34:Dzięki za podwiezienie.|Gdzie chcesz go szukać?00:02:37:Jeszcze nie wiem,|gdzie w pobliżu różowego Cadillaca.00:02:41:Na razie.00:02:56:Kto tam?00:02:57:To ja Lon.00:02:58:Czeć, Lonnie.|Gotuję chili.00:03:00:Jeli chcesz niadanie,|to wyjdę.00:03:01:Nie, dziękuję.00:03:03:Daisy, widziała mego wujka Huda?00:03:04:Smażyłam mu steka|wczoraj około 19:00.00:03:07:Od tamtej pory nie.00:03:09:Dzięki.00:03:11:Daisy, biorę dwa pšczki.00:03:13:Dobrze kochanie.00:03:14:Zostaw pienišdze na ladzie.00:03:16:Dobrze.00:03:25:Jest 6:26.00:03:27:Mamy czwartek i 22C,|wspaniały letni czas.00:03:31:Na antenie Bobby Don Brewer.00:03:46:Chyba była tu wczoraj|niezła rozróba?00:03:49:Hud był tu wczoraj.00:03:54:To widać.00:04:00:Panie Larker!00:04:03:Tutaj, panie Larker!00:04:05:Witaj, Lon!00:04:06:Startujesz w tym roku na rodeo?00:04:09:Nie pieszno mi znaleć się|pod końskimi kopytami.00:04:11:Co robisz w miecie|tak wczenie rano?00:04:13:Próbuję znaleć Huda.00:04:14:Hud? Wydaje mi się, że widziałem|jego Cadillaca00:04:17:zaparkowanego gdzie na ulicy.|Na pewno widziałem.00:04:20:Ale na twoim miejscu|nie przeszkadzałbym mu.00:04:23:Nie palę się do tego,|ale kazali mi go dorwać.00:05:32:Dla twojego dobra, mam nadzieję,|że to pożar.00:05:35:Przykro mi, że wyrywam|cię ze snu Hud,00:05:37:ale mamy problemy na rancho.00:05:38:Problemy, to masz tutaj,|teraz, chłopcze.00:05:41:Włanie umociłem się do snu,00:05:43:kiedy się tu zakradłe.00:05:45:Dziadek cię potrzebuje;|powiedział, że natychmiast.00:05:47:Powiedział "natychmiast"?00:05:50:Mylisz...że mój staruszek|pogniewa się00:05:53:jeli powięcę chwilę,|by zapišć koszulę?00:05:56:Przestań Hud, idziesz?00:05:58:Wyrwałe mnie z łóżka lewš nogš.|Nie podskakuj.00:06:02:Jak się rozzłoszczę|to pokażę pazury.00:06:22:Dzięki, kotku.00:06:52:Czeć, Joe.00:06:56:Który z was opuszcza mój dom|o 6:00 rano?00:07:04:Zadałem pytanie.|Który, niech go diabli?00:07:06:Mówię to z ciężkim sercem,|ze względu na więzi rodzinne,00:07:10:ale to włanie ten tu smarkacz.00:07:11:Szukałem go całš noc.|Namierzyłem go kilka minut temu.00:07:14:Zabiję, tego małego miecia.|Niech go tylko dorwę.00:07:16:Joe, wiesz dobrze, że masz cukrzycę.|Wyluzuj.00:07:19:Zajmę się tym.00:07:20:Nie potrzebuję twojej pomocy.|Poradzę sobie.00:07:22:Z drogi.00:07:23:Joe, w twoim stanie nie możesz|się denerwować, przyjacielu.00:07:26:Ten dzieciak mi się|nie wywinie...00:07:28:Ochłodzę jego krew,|przyrzekam ci.00:07:33:Ok, napaleńcze,00:07:34:dokończymy naszš dyskusję00:07:37:za szopš z drewnem.00:07:48:Dzięki. Wielkie dzięki.00:07:50:Wyluzuj.00:07:51:Kiedy historia obiegnie miasto|będziesz pobierać opłaty za krycie, ogierze.00:07:55:Jeli wcišż będę żywy.00:07:56:Mogłem niele oberwać,|wiesz o tym?00:07:59:Ja również.00:08:01:Jakie to szczęcie,|że byłe pod rękš.00:08:05:Może na stałe znajdę się|w twoim wyposażeniu.00:08:08:To tempo cię wykończy synu.00:08:11:A teraz, kiedy burza już przeszła...|co jest takie piekielnie ważne00:08:14:że mój tatu cišga mnie|w mój wolny dzień?00:08:16:Chce zasięgnšć twojej rady.00:08:18:Mojej rady?00:08:20:Przez 15 lat nie potrzebował|nigdy mojej rady.00:08:23:Tylko harówka z ugiętym karkiem.00:08:27:Będziesz w stanie pracować|po takiej nocy?00:08:31:Nie mam 100 lat jak on00:08:33:i nie muszę odsypiać tydzień|by funkcjonować.00:08:36:Staroć ma swoje wymagania.00:08:47:Ale jedzić to potrafisz.00:09:22:To musi być Hud.00:09:26:Dokładnie w rodku|grzšdek z kwiatami.00:09:45:Dzień dobry, Hud.00:09:46:Dobry.00:09:47:Przepraszam, że zakłócam|twój wolny czas.00:09:49:Lonnie, zasuń siatkę.00:09:51:Wpada tu mnóstwo much.00:09:53:Widzę, że dom wcišż stoi,00:09:55:a ty jak zwykle|rozlewasz kawę na spodek.00:09:57:Skšd ta panika?00:09:59:Znalelimy w nocy martwš jałówkę.00:10:02:Dlatego mnie cišgnšłe?|Dla zdechłej krowy?00:10:05:Ona mnie niepokoi.00:10:07:Nie była zraniona ani nie kulała.00:10:09:Żadnych wzdęć.00:10:11:Rosły wokół jakie|mlecze czy sorgo?00:10:14:Nic takiego. To może być co...|Muszę to zbadać.00:10:17:Jose i Jesse stróżujš tam|i odstraszajš myszołowy.00:10:20:Lon, zostaw te winie.|Sš do ciasta.00:10:23:Ok, nie marnujmy czasu.00:10:24:Mam jeszcze na dzi pewne plany.00:10:27:Uważaj na popiół.00:10:28:Wpada do garnka.00:10:29:Idę przyprowadzić samochód.00:10:41:Dlaczego zawsze przejeżdżasz|przez moje cynie?00:10:43:Przez 2 tygodnie|starałam się, aby wyrosły.00:10:46:Nie wysiewaj ich tam, gdzie parkuję.00:10:48:Masz dzi wietny humor.00:10:50:Jeste tu by zajmować się domem;|a nie dbać o mój humor.00:10:54:Patelnia wcišż goršca.|Masz ochotę na jajecznicę?00:10:57:A może podano ci|niadanie do łóżka.00:10:59:Niestety. Nie miałem sił,|by zjeć niadanie.00:11:28:Witam, chłopcy.00:11:29:Pan Bannon.00:11:30:Witamy, panie Bannon.00:11:31:Ciężko utrzymać ptaki z daleka.00:11:33:Przez większoć nocy|musielimy używać latarni.00:11:43:Spójrzcie na nie.00:11:47:Zaraz znów się zlecš.|Nawet strzały im nie straszne.00:11:50:Nie powiniene tego robić.00:11:52:Utrzymujš tereny w czystoci.00:11:53:Poza tym prawo zabrania|zabijania myszołowów.00:11:56:Zawsze twierdziłem, że prawo|należy traktować elastycznie.00:12:02:I tak próbuję robić.00:12:03:Raz jestem za, a raz przeciw.00:12:06:Żadnego łamania prawa na mojej ziemi, Hud.00:12:14:Co z tš jałówkš?|Sama nic nam nie powie.00:12:43:Co o tym mylisz, Hud?00:12:46:No nie wiem.00:12:48:Wyglšda czysto.00:12:50:Co jš jednak zabiło.00:12:52:Chyba zadzwonię po weterynarza.|Może on co wie.00:12:55:Po co? To nasza ziemia.00:12:57:Nie potrzebujemy tu stanowych...|w żadnym wypadku.00:13:00:A to tylko krowa.00:13:01:Zostaw jš. Niech myszołowy|się niš zajmš.00:13:04:Raczej nie.00:13:07:Jeszcze przed zmrokiem,|wezwę stanowych.00:13:12:Oczywicie.00:13:13:Sprowad tu jaki żółtodziobów.00:13:15:niech ci powiedzš|jak zarzšdzać farmš.00:13:16:Tylko od tej pory|nie pytaj mnie o zdanie.00:13:18:Chcę bycie z Lonem|zostali tu jaki czas.00:13:22:Zabieram chłopców ze sobš,|żeby się zdrzemnęli.00:13:26:Lon, we bukłak z wodš|bycie nie uschli.00:14:00:Szefie, może posiedzisz tu|z naszš chorš przyjaciółkš?00:14:04:Na mnie czeka w miecie inna,|w pełni zdrowa.00:14:50:Dobrze, że się spotykamy.00:14:52:Złapalimy gumę,00:14:53:a muszę zawieć zakupy|na obiad.00:14:56:Potrzebujesz pomocy Jesse?00:14:57:Poradzę sobie. Dzięki Hud.00:15:06:Ręka ci chyba nie odpadnie,|jeli otworzysz mi drzwi?00:15:23:Kupiła piwo?00:15:25:Dwa szeciopaki.00:15:26:Powinno ci starczyć|do jutra.00:15:28:Rozliczasz mnie?00:15:30:Wcišż potykam się o puste puszki.|Więc wiem.00:15:35:Kto w tym samochodzie|pachnie Chanel No. 5.00:15:40:I to nie jestem ja...|Nie stać mnie na nie.00:15:44:Raczej nie spędziłe popołudnia|objeżdżajšc rancho.00:15:47:Masz rację.00:15:49:No tak.00:15:51:Ciekawa jestem, jak tacy galanci|znajdujš na to czas.00:15:54:Naprawdę...|Kiedy ja szoruję podłogę w kuchni,00:15:57:czyszczę wannę i wieszam pranie...00:16:00:Rzucajš wszystko w diabły, kochanie.00:16:02:To pewnie ciekawsze od sprzštania.00:16:04:Chcesz pomarańczę?00:16:06:Nie.00:16:07:Obiorę ci.00:16:08:Nie, dzięki.00:16:09:Spójrz, majš naklejkę "Floryda".00:16:13:Uprawiamy je tu w Teksasie,00:16:14:a oni sprowadzajš je z Florydy.00:16:17:To bez sensu.00:16:23:Kasjer w A&P powiedział mi00:16:29:że spotykasz się z żonš Trumana Petersa.00:16:31:Tak powiedział?00:16:36:Powiedział też, że jest humorzasta.00:16:38:Podobno jej służšca wymówiła,|bo 'pani' zbyt się wydziera.00:16:43:A naszš służšcš należało by wylać,00:16:45:bo za dużo mówi.00:16:49:Chcesz ciasteczko?00:16:50:Nie.00:16:56:Tylko zostaw trochę na kolację, Ok?00:17:08:Nie wierzę własnym oczom.00:17:10:Dojadasz chlebem?00:17:11:Kiedy podałam ci steka w sosie00:17:13:mamałygę, smażonš okrę00:17:14:cebulę i bułeczki?00:17:15:Kiedy siadalimy do stołu|wydawało się tego dużo,00:17:18:ale wszystko się ulotniło.00:17:19:Hud nie je obiadu?00:17:21:Stroi się.00:17:22:Zje póniej.00:17:23:Co na deser?00:17:26:Czy wielka misa lodów|brzoskwiniowych wystarczy?00:17:30:Całš zimę czekałem na te|brzoskwinie zamknięte w szafce.00:17:33:Włanie na nie czekałe całš zimę?00:17:35:A co z tymi zdjęciami panienek00:17:37:które ukrywasz|pomiędzy szortami i skarpetkami?00:17:39:To moje osobiste rzeczy.00:17:41:Trzymaj się od nich z daleka, Alma.00:17:42:Jestem kobietš.00:17:43:Dla mnie nic nie znaczš.00:17:44:Lody zaraz będš gotowe.00:17:46:Podam je na werandzie.|Tam jest chłodniej.00:17:48:W porzšdku, Alma.00:17:55:No id już, zanim zmoczysz pieluchę.00:18:11:Podaj mi czystš, białš koszulę.00:18:13:Panie "Ważniaku" widzę,00:18:15:że jeste ponad|"proszę" i "dziękuję".00:18:17:Proszę, rusz swój leniwy tyłek00:18:18:i podaj mi czystš, białš koszulę.|Dziękuję.00:18:37:Miałam problemy00:18:38:z usunięciem szminki z tej koszuli.00:18:40:Spróbujmy tej, której ty używasz.00:18:42:Pewnie łatwiej się spierze.00:18:43:Raczej nie.00:18:45:Nie stajesz się wcale młodsza.|Dla kogo się oszczędzasz?00:18:48:Patki sš przy kołnierzu.00:18:56:Słyszysz lelka?00:18:58:Chyba sš ich dwa.00:19:00:W całym moim życiu00:19:01:nie widziałem ani jednego lelka.00:19:03:Wcišż tylko słyszę|ich piewy nad polami.00:19:06:O czym mylisz, Lon?00:19:09:O niczym specjalnym.00:19:11:Po prostu patrzę w przyszłoć.00:19:13:Czekam, jak to będzie.00:19:15:Mylisz o swoich|obawach i wielkich planach?00:19:18:Tak. Jak to będzie...00:19:20:szaleć własnym samochodem,00:19:23:co z dziewczynami...00:19:24...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]