Hudson Reams Janis - Niezwykły podarunek, Książki - Literatura piękna, H 2011- ostatnie
s
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Janis Reams Hudson
NIEZWYKŁY
PODARUNEK
Rozdział 1
Sobota rano, pocz
Ģ
tek grudnia,
Tribute, Teksas
Amy Galloway zaparkowała swój o
Ļ
mioletni samochód przy kraw
ħŇ
niku wysadzanej
drzewami ulicy i wysiadła. Była zdenerwowana jak rzadko kiedy.
ņ
oł
Ģ
dek podchodził jej do
gardła, miała wra
Ň
enie,
Ň
e w
Ļ
rodku cała dr
Ň
y, jakby nad głow
Ģ
przelatywała jej eskadra
bombowców.
Parterowy budynek z jasnoszarej cegły ł
Ģ
czył w sobie harmonijnie nowoczesne
rozwi
Ģ
zania i charakterystyczne cechy stylu ranczerskich domostw Południa. Był pi
ħ
kny i
zapraszał do
Ļ
rodka tak, jak si
ħ
tego spodziewała. Wła
Ļ
ciwie nie miała powodu do niepokoju.
A jednak do
Ļę
długo si
ħ
wahała, zanim weszła po schodach, zatrzymała si
ħ
przy drzwiach i
si
ħ
gn
ħ
ła do dzwonka.
Ze
Ļ
rodka dochodziło co
Ļ
w rodzaju rozpaczliwego zawodzenia.
Mo
Ň
e zjawiła si
ħ
nie w por
ħ
? Mo
Ň
e powinna zaczeka
ę
?
Nie. Nie przyjechała tutaj przez przypadek, nie kierował ni
Ģ
impuls ani zachcianka.
Przyjechała w konkretnym celu. Była to
winna Brendzie. I tak miała wobec niej dług, którego
nigdy w
Ň
yciu nie zdoła spłaci
ę
. Postara si
ħ
jednak przynajmniej w cz
ħĻ
ci odwdzi
ħ
czy
ę
przyjaciółce.
Z wn
ħ
trza domu znowu dobiegł j
Ģ
odgłos czyjego
Ļ
Ň
ałosnego płaczu. Komu
Ļ
w tym
domu musiało by
ę
bardzo smutno.
Tak, kto
Ļ
w tym domu był wi
ħ
cej ni
Ň
smutny, był zrozpaczony.
– Tatusiu, Cindy wci
ĢŇ
rozwi
Ģ
zuje mi kokard
ħ
– łkała Jasmine, jakby spotkała j
Ģ
najwi
ħ
ksza tragedia w
Ň
yciu.
Riley Sinclair wykonał ostatni ruch golark
Ģ
, wytarł ostrze, spłukał twarz, posmarował j
Ģ
kremem, skropił wod
Ģ
kolo
ı
sk
Ģ
, po czym si
ħ
gn
Ģ
ł po koszul
ħ
.
– Cindy! – zawołał, wychodz
Ģ
c z łazienki. – Rozwi
Ģ
zujesz Jasmine kokard
ħ
?
– Tak. – Czteroletnia dziewczynka wygl
Ģ
dała na bardzo z siebie zadowolon
Ģ
.
Riley zatrzymał si
ħ
na progu pokoju córek.
– Dlaczego? – spytał.
Cindy przekrzywiła głow
ħ
i z powag
Ģ
przyjrzała si
ħ
kokardzie siostry.
– Bo jest brzydka – odpowiedziała rezolutnie.
– Nieprawda – oburzyła si
ħ
Pammy. – Sama j
Ģ
zawi
Ģ
załam.
– Mamusia lepiej by zawi
Ģ
zała – stwierdziła Cindy zaczepnie.
Riley miał ochot
ħ
zamkn
Ģę
oczy, odwróci
ę
si
ħ
i wpełzn
Ģę
z powrotem do łó
Ň
ka. Mo
Ň
e
gdyby jeszcze raz zacz
ħ
li ten dzie
ı
, wszystko potoczyłoby si
ħ
inaczej. To była ju
Ň
trzecia
awantura w ci
Ģ
gu pół godziny.
Jednak
Ň
e nie był w stanie cofn
Ģę
czasu, miał za to wielk
Ģ
ochot
ħ
gło
Ļ
no zawoła
ę
: „Do
Ļę
tego”, ale teraz, kiedy dziewczynki wł
Ģ
czyły w swoj
Ģ
kłótni
ħ
matk
ħ
, nie mógł ju
Ň
zrobi
ę
nawet tego. Szybko policzył w my
Ļ
lach do dziesi
ħ
ciu, prosz
Ģ
c Boga o cierpliwo
Ļę
.
– Có
Ň
, ale mamy tu nie ma – odparowała Pammy, równie zaczepnie.
– Pammy – ostrzegł j
Ģ
Riley – zmie
ı
ton, prosz
ħ
.
– Przecie
Ň
to prawda.
Dziewi
ħ
cioletnia Pammy, najstarsza z sióstr, najbardziej odczuwała strat
ħ
matki.
– Nic na to nie poradz
ħ
,
Ň
e nie umiem wi
Ģ
za
ę
kokardy tak jak mama, ani robi
ę
takich
francuskich grzanek jak ona, ani nic innego. – Łzy napłyn
ħ
ły jej do oczu.
Wystarczyło,
Ň
eby sze
Ļ
cioletnia Jasmine zobaczyła,
Ň
e po policzkach starszej siostry
spływaj
Ģ
łzy, a ona te
Ň
zacz
ħ
ła płaka
ę
.
Cindy, najmłodsza, poszła za jej przykładem i równie
Ň
si
ħ
rozszlochała.
Rile poczuł
Ļ
ciskanie w gardle i łzy napływaj
Ģ
ce do oczu. Miał szczer
Ģ
ochot
ħ
usi
ĢĻę
na
podłodze, przył
Ģ
czy
ę
si
ħ
do dziewczynek i wypłaka
ę
razem z nimi cał
Ģ
swoj
Ģ
tragedi
ħ
.
Jemu te
Ň
brakowało Brendy. Wci
ĢŇ
za ni
Ģ
t
ħ
sknił. I dobrze wiedział, co czuje Pammy.
Nie potrafił tak gotowa
ę
jak zmarła
Ň
ona ani tak jak ona zajmowa
ę
si
ħ
domem i córkami.
Nie miał wprawy w opatrywaniu
potłuczonych kolan ani w czesaniu dziewcz
ħ
cych włosów,
nie wiedział, jakie bajki opowiada si
ħ
dziewczynkom na dobranoc, jak modnie ubiera
ę
lalki i
jak do licha robi
ę
te wszystkie rzeczy, z którymi tak dobrze radziła sobie Brenda, zanim
Gwardia Narodowa wysłała j
Ģ
do Iraku.
Nie chciała tam umiera
ę
, tak jak on nie chciał,
Ň
eby dała si
ħ
zabi
ę
. I rozumiał ten
szczególny ton w głosie Pammy. Niekiedy trudno nie w
Ļ
cieka
ę
si
ħ
i nie buntowa
ę
po stracie
kogo
Ļ
, kto niczym spoiwo scalał twoje
Ň
ycie. Dla Pammy matka była takim spoiwem od
chwili urodzenia. Dla Rileya – od dnia kiedy si
ħ
spotkali w pierwszej klasie szkoły
podstawowej.
Nie miał jednak czasu,
Ň
eby rozpami
ħ
tywa
ę
tamte dobre dni. W ka
Ň
dym razie nie teraz.
– Chod
Ņ
cie tu, dzieciaki. – Wzi
Ģ
ł w ramiona trzy dziewczynki i mocno je przytulił.
Kiedy przestały płaka
ę
i troch
ħ
si
ħ
uspokoiły, osuszył ich łzy, powycierał nosy. Pammy
znowu zawi
Ģ
zała na kokard
ħ
wst
ĢŇ
k
ħ
we włosach Jasmine, a Cindy tym razem zaakceptowała
dzieło siostry. Na ziemi wreszcie zapanował pokój.
Trzydzie
Ļ
ci sekund pó
Ņ
niej pokój Został zakłócony przez dzwonek u drzwi wej
Ļ
ciowych.
– Ja otworz
ħ
! – o
Ļ
wiadczyła Pammy, podkre
Ļ
laj
Ģ
c swoj
Ģ
rol
ħ
najstarszej siostry.
Jasmine ju
Ň
zapomniała o wcze
Ļ
niejszych łzach i pomkn
ħ
ła za siostr
Ģ
do drzwi.
– Nie, ja! – zawołała.
– Wła
Ļ
nie
Ň
e nie. Teraz moja kolej.
Najmłodsza latoro
Ļ
l. o mało nie przewróciła własnego ojca, wpadaj
Ģ
c na niego z
impetem, by mo
Ň
liwie szybko znale
Ņę
si
ħ
pod drzwiami.
– Co wam mówiłem? Zapomniały
Ļ
cie ju
Ň
, jaka u nas obowi
Ģ
zuje zasada? – zwrócił si
ħ
Riley do córek ostrym tonem.
Mo
Ň
e i mieszkaj
Ģ
w małym mie
Ļ
cie, gdzie niemal wszyscy si
ħ
znaj
Ģ
, ale to nie znaczy,
Ň
e
nie powinny przestrzega
ę
elementarnych zasad bezpiecze
ı
stwa. Ostro
Ň
no
Ļ
ci nigdy za wiele.
– Ale
Ň
tatusiu, przecie
Ň
dzisiaj jest sobota – upierała si
ħ
Jasmine.
Riley znalazł si
ħ
w holu w chwili, gdy dziewczynka trzymała ju
Ň
r
ħ
k
ħ
na klamce.
– Jaka zasada obowi
Ģ
zuje w naszym domu? – powtórzył. Dzwonek rozległ si
ħ
po raz
drugi.
– Ju
Ň
otwieram – zawołał.
– Jaka zasada? – zwrócił si
ħ
ponownie do dziewczynek.
– Nigdy nie otwieraj drzwi, dopóki si
ħ
nie upewnisz,
Ň
e to przyjaciel – wydeklamowała
Jasmine.
– Wła
Ļ
nie. I czy jest tam co
Ļ
na temat soboty? – Riley nie spuszczał wzroku z córek.
Cindy nad
Ģ
sała si
ħ
, a Jasmine utkwiła wzrok w podłodze.
– Nie, tatusiu. – Ale ja popatrzyłam przez wizjer. To jaka
Ļ
pani. Wygl
Ģ
da znajomo, tak
mi si
ħ
wydaje – powiedziała Pammy.
– W porz
Ģ
dku.
Riley otworzył. Na progu stała zgrabna kobieta
Ļ
redniego wzrostu, w niebieskiej
flanelowej koszuli, spranych d
Ň
insach i tenisówkach. Była opalona, a wokół nosa i na
policzkach miała
Ļ
mieszne pojedyncze piegi. Włosy
Ļ
ci
Ģ
gn
ħ
ła do tyłu w ko
ı
ski ogon. Chyba
były ciemne, ale z miejsca, w którym stał, nie mógł tego stwierdzi
ę
z cał
Ģ
pewno
Ļ
ci
Ģ
. Jej oczy
miały kolor wiosennych li
Ļ
ci. Rileya zaskoczyło to, co w nich dostrzegł, bo była to nietajona
obawa.
– Witam – powiedział.
Amy wpatrywała si
ħ
w stoj
Ģ
cego naprzeciw niej m
ħŇ
czyzn
ħ
i w trzy małe dziewczynki,
które starały si
ħ
ustawi
ę
w jak najdogodniejszej pozycji, a wła
Ļ
ciwie pchały si
ħ
jedna przez
drug
Ģ
. Wydawało jej si
ħ
,
Ň
e patrzy na o
Ň
ywion
Ģ
fotografi
ħ
. Jedn
Ģ
z dziesi
Ģ
tek fotografii,
Ļ
ci
Ļ
le mówi
Ģ
c, jakie jej najbli
Ň
sza przyjaciółka, sier
Ň
ant Brenda Sinclair, nosiła przy sobie w
Iraku i pokazywała ka
Ň
demu, kto tylko zechciał rzuci
ę
na nie okiem.
Brenda była zakochana w tym m
ħŇ
czy
Ņ
nie równie mocno jak on w niej. Kochała swoje
córki, a one j
Ģ
uwielbiały. Mój Bo
Ň
e, dlaczego to musiało si
ħ
tak sko
ı
czy
ę
? – pomy
Ļ
lała Amy
po raz tysi
ħ
czny.
– Mog
ħ
pani w czym
Ļ
pomóc? – spytał Riley.
Amy oderwała si
ħ
od my
Ļ
li o przeszło
Ļ
ci i skupiła na chwili obecnej.
– Pan Sinclair? – upewniła si
ħ
.
Głupie pytanie, skarciła si
ħ
w my
Ļ
lach. Przecie
Ň
wie,
Ň
e to on. Ale była tak
niewiarygodnie zdenerwowana,
Ň
e paln
ħ
ła pierwsze, co przyszło jej do głowy.
– Riley Sinclair? – powtórzyła.
– Tak, to ja. – Przekrzywił głow
ħ
i przyjrzał si
ħ
jej uwa
Ň
niej. – Czy my si
ħ
znamy?
– Mówiłam ci,
Ň
e ta pani wygl
Ģ
da jako
Ļ
znajomo – wtr
Ģ
ciła si
ħ
najstarsza dziewczynka.
– Nigdy si
ħ
jeszcze nie widzieli
Ļ
my – odparła Amy.
– Tatusiu? – Najmłodsza córka ci
Ģ
gn
ħ
ła go za r
ħ
k
ħ
.
– Chwileczk
ħ
, kochanie. – Riley odsun
Ģ
ł j
Ģ
delikatnie. Cindy podniosła wzrok na ojca, po
czym przesun
ħ
ła go na Amy.
– Cze
Ļę
, male
ı
ka – u
Ļ
miechn
ħ
ła si
ħ
Amy. Dziewczynka przytuliła si
ħ
do ojca i
odpowiedziała jej przyjaznym u
Ļ
miechem.
– Tatusiu, ona wygl
Ģ
da jak ta druga pani sier
Ň
ant na lodówce – oznajmiła.
Amy, zaskoczona, ponownie spojrzała na dziewczynk
ħ
.
– Faktycznie, Cindy, masz racj
ħ
– stwierdził m
ħŇ
czyzna. – To pani, prawda? – spytał.
Amy zmarszczyła czoło.
– Lodówka? Nie rozumiem... – b
Ģ
kn
ħ
ła.
– Moja
Ň
ona przysłała nam z Iraku swoje zdj
ħ
cie z pani
Ģ
– wyja
Ļ
nił Riley. – To pani –
powtórzył z nut
Ģ
podziwu w głosie.
Przez sekund
ħ
miała nieodpart
Ģ
ochot
ħ
spojrze
ę
za siebie,
Ň
eby zobaczy
ę
, do kogo on
mówi. Po pi
ħ
ciu latach słu
Ň
by w wojsku odzwyczaiła si
ħ
od tego,
Ň
e ktokolwiek zwraca si
ħ
do
niej: „pani”
– Amy? – usłyszała swoje imi
ħ
.
Nagle uprzytomniła sobie,
Ň
e stoi jak ciel
ħ
, a przecie
Ň
ten miły m
ħŇ
czyzna czeka na jakie
Ļ
wyja
Ļ
nienie. U
Ļ
miechn
ħ
ła si
ħ
i wyci
Ģ
gn
ħ
ła do niego r
ħ
k
ħ
.
– Przepraszam, zamy
Ļ
liłam si
ħ
. Tak, jestem Amy Galloway. Pan jest Riley, a to s
Ģ
zapewne pana córki.
– Pani wie, kim my jeste
Ļ
my? – Cindy otworzyła szeroko oczy ze zdumienia.
– Oczywi
Ļ
cie – przytakn
ħ
ła Amy. – Wasza mama du
Ň
o mi o was opowiadała. I o waszym
tatusiu. I o waszym domu. O mie
Ļ
cie, w którym mieszkacie.
– Naprawd
ħ
? – spytała Cindy z niedowierzaniem.
– W Iraku? – zainteresowała si
ħ
Ļ
rednia siostra.
– Ale to zanim umarła – stwierdziła beznami
ħ
tnie najstarsza.
– Tak, to prawda – przyznała Amy ze smutkiem. – Zanim umarła.
– Ona te
Ň
była sier
Ň
antem – poinformowała j
Ģ
najstarsza z dziewczynek.
– Masz racj
ħ
– przytakn
ħ
ła Amy.
W tym momencie poczuła nagle dojmuj
Ģ
c
Ģ
potrzeb
ħ
, by wzi
Ģę
te dzieci w ramiona,
przytuli
ę
je, zapewni
ę
im bezpiecze
ı
stwo i miło
Ļę
.
Ale one mnie nie potrzebuj
Ģ
, przypomniała sobie. Maj
Ģ
przecie
Ň
ojca, który jest dla nich
wszystkim.
– Chciałabym wiedzie
ę
– powiedziała – czy mogłabym zaj
Ģę
panu kilka minut.
– Oczywi
Ļ
cie – zgodził si
ħ
ochoczo Riley. – Dziewczynki, usu
ı
cie si
ħ
,
Ň
eby pani sier
Ň
ant
mogła wej
Ļę
– zwrócił si
ħ
do córek.
Amy potrz
Ģ
sn
ħ
ła głow
Ģ
.
– Prosz
ħ
mi mówi
ę
Amy. Jestem teraz w cywilu.
– Nie
Ň
artujesz? – Twarz Rileya rozja
Ļ
niła si
ħ
w szerokim u
Ļ
miechu. – Mam gratulowa
ę
czy współczu
ę
? – spytał.
– Jedno i drugie – odparła szczerze.
Wiele osób uwa
Ň
ało,
Ň
e zako
ı
czenie słu
Ň
by b
ħ
dzie dla Amy powodem do rado
Ļ
ci a nawet
euforii, a ten m
ħŇ
czyzna rozumiał,
Ň
e mo
Ň
e by
ę
inaczej. Doceniała to.
Po chwili gospodarz domu dodał:
– Mów mi Riley.
Kiwn
ħ
ła głow
Ģ
z u
Ļ
miechem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]